Przed-szkolne przygotowania, czyli nasza przygoda z "homeschooling'iem".
10.2.14Homeschooling, czyli edukacja lub nauczanie domowe, nie jest popularnym zjawiskiem w naszym kraju. Jednak w wyniku negatywnych zmian w polskim systemie edukacji, coraz więcej rodziców decyduje się uczyć swoje dzieci w domu.
Nie jestem matką z nierealnymi oczekiwaniami wobec moich synów. Nie jestem również matką, która przelewa na dzieci swoje własne, niezrealizowane ambicje. Jestem natomiast matką wymagającą i okazującą wiele wsparcia, która z własnego doświadczenia wie, że tylko dzięki ciężkiej pracy i uporowi jesteśmy w stanie dojść do czegoś w życiu. Dlatego też, po rozmowach z nauczycielkami przedszkolnymi mojego syna, które otwarcie mówią o tym, że nowa podstawa programowa zabrania uczenia przedszkolaków pisania i czytania, postanowiłam zakasać rękawy i rozpocząć wielkie przygotowania Kuby do pójścia do szkoły w roku 2015. Tak, do pójścia do normalnej, publicznej podstawówki, ponieważ wierzę, że bardzo ważne jest kształtowanie umiejętności społecznych i wchodzenia w relacje z rówieśnikami, czego trudno nauczyć w domu.
Gdy pierwszy raz usłyszałam o obniżeniu wieku obowiązku szkolnego, włos mi się na głowie zjeżył. Nie wynikało to z mojej niechęci do wcześniejszego wdrażania moich dzieci w arkana czytania, pisania i liczenia, lecz z prostego powodu - polskie podstawówki są kiepsko przygotowane do przyjęcia tak małych dzieci.
Razem z Kubą w klasie będą uczyć się dzieci urodzone w drugiej połowie roku 2008, czyli różnica wieku pomiędzy najstarszym a najmłodszym pierwszoklasistą może wynieść nawet 1,5 roku. Każda z nas wie, jak bardzo mogą różnić się od siebie pod względem rozwojowym dzieci nawet z tego samego rocznika, a co dopiero rok starsze. Stąd mój pomysł na wykorzystanie tego, co najlepsze w "edukacji domowej" i na samodzielne, stopniowe rozwijanie umiejętności przydatnych w szkole, dzięki czemu, mam nadzieję, zapewnię mu dobry start w szkole podstawowej.
Nie trzeba być pedagogiem, by samodzielnie uczyć swe dziecko. W myśl zasady "homeschoolingu", rodzic, który przejmuje całkowitą lub, tak jak ja, częściową odpowiedzialność za edukację swojego dziecka, ma możliwość doboru metod i środków, również tych niekonwencjonalnych, w celu poszerzania jego wiedzy. Podstawą jest jednak dobry plan, konsekwencja i zaangażowanie. Pierwszy tydzień "domowej nauki" za nami. Jak na razie idzie nam nieźle, chociaż zdarzają się nam momenty totalnego rozprężenia, co jest typowe dla dzieci w tym wieku. K. powoli zaczyna przyzwyczajać się do tych naszych mini-lekcji i czerpać z nich wielka frajdę, bo przecież nauka ma sprawiać przyjemność, a nie być niemiłym obowiązkiem. Trzymajcie za nas kciuki.
Więcej szczegółów, m.in. nasz plan "domowej nauki" w poście za tydzień.
Więcej szczegółów, m.in. nasz plan "domowej nauki" w poście za tydzień.
9 komentarze
Wiesz, sama o tym myślę, ale akurat my mamy jeszcze trochę czasu. Generalnie będę się rękami i nogami broniła przed posłaniem synka do normalnej szkoły (znaczy takie gdzie masz 30 i więcej dzieci w jednej klasie). Może coś uda mi się wymyśleć do tego czasu :-)
OdpowiedzUsuńGratulacje. Ja kiedyś próbowałam uczyć dzieci angielskiego, ale ciężko nam to szło. Nie chciało im się. I ja miałam mało czasu wtedy. Odpuściłam.
OdpowiedzUsuńJest to również forma spędzania czasu z dziećmi,poświęcania im uwagi, której tak bardzo potrzebują niezależnie od wieku,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńchętnie zajrzę za tydzień:) trzymam kciuki za postępy i motywację:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i życzę powodzenia. Inicjatywa super. Będę o tym myśleć za parę lat :-) pozdrawiamy :-)
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się by nauka w domu przez rodziców była mało popularna. Coraz częściej słyszę, że taka praktyka ma miejsce i nie koniecznie jest to wina systemu edukacyjnego. Dzieci coraz szybciej łapią słowa i poznają ich znaczenie za pomocą telewizji, gier edukacyjnych czy zabawy z rodzicem. Nie zapominajmy jeszcze, że dochodzą skrajne przypadki matek, które za wszelką cenę próbują "wyszkolić" swoje dziecko by przodowało w przedszkolu i panie zachwycały się jakie to dziecko mądre jest. Z moich obserwacji wynika, iż zabawki wspierające naukę dzieci przez zabawę oraz udział rodziców w rozwoju dziecka jest z roku na rok coraz większe.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że są rodzice, którym zależy na wspieraniu rozwoju dziecka, chociaż ja znam niewielu, którzy robią coś więcej poza odprowadzeniem dziecka do przedszkola i włączeniu TV, by obejrzało poszerzającą wiedzę bajkę.
OdpowiedzUsuńA dlaczego tak jest? Tak jest, ponieważ rodzice są leniwi. Myślą, że w szkole nauczą dziecka wszystkiego, po co oni mają się starać i poświęcać swój czas wolny. Wolą posadzić dziecko przed Tv, a brak czasu dla dziecka wynagrodzić zabawką...
OdpowiedzUsuńWspieranie rozwoju dziecka przez rodziców jest bardzo ważne. A można robić to na różne możliwe sposoby.
Niestety to prawda. Wielu rodziców zwala całą odpowiedzialność za edukację swoich dzieci na przedszkole albo szkołę.
OdpowiedzUsuń